Andrzej Cudzich urodził się 25 czerwca 1960 roku w Puławach. Muzyka od zawsze była czymś, co kochał. Gromadził nagrania i namiętnie ich słuchał. Od najmłodszych lat pochłaniał go przede wszystkim jazz, choć jego pierwszym idolem był Jimie Hendrix. Od szóstej klasy jeździł już także regularnie na festiwal Jazz Jamboree: – Wystawałem pod klubami jazzowymi nawet i do rana z nadzieją, że bramkarz zgodzi się na darmowy występ (Jazz Forum, wrzesień/1996. Autor wywiadu – Robert Buczek).
W klasie siódmej rozpoczął naukę w Szkole Muzycznej I stopnia w Nowym Targu. Uczył się tam w klasie pani Chodorowicz, którą przez całe życie doceniał jako pierwszego pedagoga. Andrzej już wtedy wyróżniał się wybitnymi zdolnościami artystycznymi. Po dwóch latach nauki dostał się do Liceum Muzycznego w Krakowie. Można powiedzieć, że kontrabasistą został przypadkiem. – Zdawałem na trąbkę, ale komisja stwierdziła, że mam nieodpowiedni zgryz i w końcu trafiłem do klasy kontrabasu (j.w.).
W klasie poznał Ewę, swoją przyszłą żonę. Studiowali także na jednej uczelni – Akademii Muzycznej w Krakowie. Ślub odbył się w 1983 roku. W 1985 roku przyszła na świat córka Katarzyna, a w 1988 syn Karol. Dzieci poszły w ślady rodziców, kształcąc się muzycznie (Katarzyna – flet, Karol – perkusja).
Wolny czas między wyjazdami Andrzej spędzał bardzo aktywnie. Różnorodne sporty, wyjazdy w góry, czas z rodziną… Jego zainteresowania i zdolności były tak szerokie, że nie sposób wspomnieć o wszystkim, w co się angażował. Mimo silnego charakteru był bardzo wrażliwy. Duże znaczenie miała dla niego rodzina, dom, relacje z przyjaciółmi. Zawsze był otwarty na drugiego człowieka i pomagał, komu tylko był w stanie.
W latach 80. wraz z żoną trafił do wspólnoty charyzmatycznej w Nowym Targu – Odnowy w Duchu Świętym. Wiązało się to z całkowitym przeobrażeniem jego życia. Bóg zaczął być obecny na pierwszym miejscu, a celem stał się także wzrost duchowy. Kolejnym etapem tej drogi była przynależność do krakowskiej wspólnoty Nowe Jeruzalem, gdzie wraz z żoną prowadzili grupkę dla małżeństw. Wspólnota była dla niego bardzo ważnym aspektem i pozostał z nią związany do końca swojego życia.
Jego zamiłowanie do muzyki zaczęło przejawiać się także w tej sferze. W 1992 roku powstała inicjatywa Spotkań Muzyków Chrześcijan (Dursztyn, później Ludźmierz, obecnie Strefa Chwały), w którą od początku był bardzo zaangażowany. Kilka lat później założył jazzowo-soulowy zespół AmenBand i do końca aktywnie działał na scenie chrześcijańskiej, poprzez muzykę również przyciągając do Boga znanych artystów. – Miał strategię ewangelizacji przez wspólne granie, więc zapraszał do zespołu, również muzyków nie związanych ze środowiskiem chrześcijańskim – komentuje ten fakt Radek Kuliś, perkusista. – Chciał, by w ten sposób mogli obcować z treściami, z którymi może inaczej nie mieliby okazji się zetknąć. Chciał również przyciągnąć sceptyków, pokazując im, że chrześcijaństwo to nie tylko tradycyjna forma i archaiczna muzyka.
Nie wstydził się swojej wiary wśród jazzmanów. Koledzy nazywali go żartobliwie „wikarym”. – Gwarantem szczęścia jest dla mnie świadomość, że jestem dzieckiem Bożym, że Bóg mnie kocha i to bezwarunkowo – dzielił się wiele lat przed śmiercią w „Jezus Żyje”. – Rodzina oznacza szczęście – fakt, że mam kochane dzieci. Trzecią rzeczą jest to, że Bóg nas stale czymś obdarowuje – mnie też dał jakiś talent i tym uczynił mnie szczęśliwym, za to też stale Mu dziękuję („Jezus żyje”, nr. 4).
Jednak to ostatnie chwile pokazały tak naprawdę, jak dojrzała już wtedy była jego wiara i kim był dla niego Bóg: Jezu jesteś tu/ świat odszedł w cień/ mam tylko Ciebie/ moje życie to Ty!… To słowa piosenki Chwała, która powstała już podczas choroby i do której sam stworzył tekst.
Andrzej Cudzich zmarł 23 listopada 2003 roku. Jego pogrzeb przerodził się w prawdziwe uwielbienie Boga. – Pamiętam reakcje niektórych muzyków jazzowych – opowiada Małgorzata Kotarba z Magazynu Muzycznego RUaH. – Nie spodziewali się, że nad grobem można wielbić Boga. Przecierali oczy ze zdumienia.